Casualism Blog Moda Męska – Męscy modele
Ostatnio przeglądając wiele zdjęć przedstawiających męskich modeli w typowych dla nich sytuacjach, czyli służących za manekiny do ekspozycji ubrań zauważyłem pewien trend. Trend ten niestety nie dał mi spokoju na tyle, że zdecydowałem by stworzyć o nim krótki, aczkolwiek dość treściwy i zwracający uwagę na problem wpis. Tak więc męscy modele…
Trend charakteryzuje się moim zdaniem coraz głębszym odwrotem od archetypu męskiej sylwetki. Pewne szczegóły wyróżniające mężczyznę od kobiety zdają się powoli zatracać, by w niektórych przypadkach przybrać dosłownie formę hermafrodyty, a główną przyczyną jest coraz niższa waga modeli. Jakiś czas temu za manekin służył normalnie zbudowany, ot, poprawny mężczyzna, który na ulicy w ubraniu zbyt mocno się nie wyróżni. Ani nadmiarem kilogramów, ani ich niedoborem. Aktualna tendencja spadkowa w kwestii kilogramów mocno rzuca mi się w oczy i czasami dosłownie nie daje o sobie zapomnieć przeglądając zdjęcia.
Tylko wyjaśnijcie mi proszę, czy sensownym jest do reklam produktu luksusowego dawać chłopców? Ciężko stwierdzić, żeby docelową grupą zbytu firmy jak Saint Laurent czy Burberry był chłopiec, który ledwo ukończył szkołę podstawową. Owszem, marki tanie i oferujące ubrania w śmiesznie niskich cenach skierowane dla odbiorcy młodego (Bershka, Pull&Bear) mają pełne prawo tworzyć kolekcje w oparciu o cechy fizyczne przyszłego nabywcy, który im młodszy – przeważnie jest i chudszy. Natomiast przypadek firm droższych, ekskluzywnych – jest dla mnie zagadką, której nie mogę rozwikłać. Jedynym wyjaśnieniem, które na ten moment wpada mi do głowy to sytuowanie marki – jako skierowanej typowo do wychudzonego odbiorcy.
Inną kwestią, którą również zauważam jest użycie modeli z taką sylwetką przy sklepach o szerokim asortymencie,szczególnie w stylu streetwear.
Oczywiście w całym wpisie nie walczę o pokazywanie modeli otyłych, zapuszczonych, czy kulturysty. Raczej chodzi mi o zwykłego mężczyznę, do którego naturalnemu odbiorcy będzie łatwiej się porównać niż do chłopca w wieku własnego syna. Oczywiście takich sylwetek nie wyśmiewam, bo są style do których pasuje wprost perfekcyjnie i wolę sylwetkę chudą, niż zbyt grubą, ale moim zdaniem taka prezentacja produktu gryzie z targetem danej marki.
O bardzo ciekawe. Ci modele faktycznie chleba nie jedli. Faktycznie tak jest choć nie u wszystkich firm.
Hehe, nie no. Pewnie jedli. Ale co? 😉
Hej!
Moim zdaniem problem jest zakrojony nawet szerzej niż tylko kwestie modelingu i prezentacji. Uważam się za faceta postury normalnej (174cm/74kg), ani grubego, ani chudego, troszkę uprawiajacego sport. Powoli zaczynam się żegnać ze spodniami w kroju slim. Mam wrażenie, że przy moim wzroście powinienem mieć z 5cm mniej w obwodzie ud, oczywiście wg projektantów. Z resztą za cały mój komentarz może posłużyć fakt, że na stronie jednego ze sklepów w jakim jeszcze do niedawna się ubierałem, model prezentujący kurtkę w rozmiarze M miał 185cm, a po przymierzeniu wyraźnie się w nią nie dopinałem. Nie chce tu głosić teorii spiskowych, ale mam wrażenie że producenci ubrań wymuszają na mężczyznach dążenie do zniewieścienia.
Podobne odczucia (niedowierzania) mam np z Asos-em. W UK stosują takie dziwne rozmiarówki jak np xxs albo nawet xxxs- w rezultacie patrzysz na jakąś kurtkę/bluzę i widzisz info że model ma 190 cm a prezentuje rozmiar M- po prostu załamka, przy moim 176 cm to zostaje mi tylko „zmierzać” w kierunku xxxs. Podobnie spodnie, o czym przekonałem się w czasie ostatnich wyprzedaży noworocznych. Mój rozmiar w pasie to zawsze było 32 albo 31, jak teraz próbowałem „wbić” się w te rozmiary było to często niewykonalne. Dodam że zawsze byłem szczupły, i w ogóle nie mam jazd z wagą, więc nie z tego wynika problem…..
Mi się z kolei wydaje, ze ta zmiana w rozmiarówce może być efektem tego, że w takim UK czy USA znaczna część społeczeństwa na ogromną nadwagę, stąd poszerzenie rozmiarów o xxxs, ktore kiedys bylo np eską.
O tak, co fakt to fakt. W ogóle nie rozumiem kwestii długości ubrań i ich korelacji ze wzrostem wedle projektantów. Przecież najlepszy rynek zbytu osiągnęłoby się dopasowując ubrania do sylwetki średniej zarówno w kwestii wzrostu, jak i masy ciała. Dlatego ni w ząb nie kapuję podejścia projektantów w tej sprawie.
Zgadza się. Sam niezwykle często mierzę jeansy, które w pasie lecą niemiłosiernie, a w udach praktycznie nie ma milimetra luzu ponad śmieszność. Wiesz, projektantom może grać fakt zniewieścienia nabywców, w końcu każdy metr materiału na wagę złota 😉
Bigwig’u wpis trzyma poziom 🙂 dużo zdjęć, no i problem jest faktycznie i to w damskich sklepach jeszcze mocniej widoczny 🙁
Dzięki Majka!
Ubrania po 1000 dolców kazde prezentowane przez podlotka, dobre xD
Też mnie to właśnie dziwi. Mam wrażenie, że większość chłopców jest w wieku poniżej pełnoletności. Czy więc projektanci dążą do wykupowania kolekcji wyłącznie przez bogatych rodziców dla swoich pociech?
Nie wymagam, żeby modele byli odzwierciedleniem typowego Kowalskiego, wręcz przeciwnie, model powinien być modelem, ale nie kurczę szczypiorkiem. Patrzysz na te wiszące ubrania i nie wiesz, czego się spodziewać. Wg mnie odpowiednie modele ma na swojej stronie h&m (chociaż też są zróżnicowane), podobnie suitsupply. O zarze nie wspominam, bo ich ubrania są krojone na bardzo szczupłe osoby, ale już na przykład Bytom mógłby się postarać o jakichkolwiek modeli.
Suitsupply to jedna z firm, której sposób prezentacji produktu oceniam jako „genialny”. No dosłownie zarówno modele mają proporcje nienarzucające się zarówno zbyt dużą, jak i zbyt małą masą ciała, a styliści odwalają świetną robotę ubierając ich. Dla mnie jest to marketingowy majstersztyk.
Dobry wpis i muszę Cię poprzeć… Niestety, ale tak wyglądający model budzi we mnie jakąś agresję.
Taka nędza z biedą i słabizna, wręcz niedobrze mi się robi jak takie coś widzę.
Moim skromnym zdaniem te luksusowe marki narażają się zwyczajnie na śmieszność, robiąc kampanie bądź co bądź z dziećmi, albo dziecinnie wyglądającymi chłopakami.
Co innego w modzie damskiej, Tam młoda świeża twarz i dziewczęce ciało jest w cenie nawet jesli marka oferuje odzież dla kobiet +40, kobiety całe życie dążą do młodego wyglądu. Faceci niekoniecznie, bo zmarszczki i mocna budowa świadczą o doświadczeniu i sile… Targetem wiekowym ww. marek są raczej dojrzalsi panowie,`a ci modele wyglądają w połączeniu z tą odzieżą i jej cenami jak kiepski żart.
Nie przyciągnęłoby mnie to do sklepu żeby np partnerowi kupić coś w prezencie.
Bogate marki widocznie kierują w pociechy bogatych klientów. Jest to przykre, śmieszne i przerażające zarazem. Większość, jak już wspominałem, wygląda na wiek sporo poniżej pełnoletności i ciężko mi znaleźć tego uzasadnienie. Wręcz nie widzę takiej możliwości.
Co do mężczyzn – mamy niesamowite szczęście, że natura z roku na rok naszą urodę stale poprawia, oczywiście gdy jej w tym pomożemy dbając o siebie. Na pewno poruszę w jednym z następnych wpisów kwestię męskiej twarzy z „paroma” latami na karku. Co śmieszne – zapewne tacy mężczyźni przez żeńską publiczność, nawet tę niespełna dwudziestoletnią, będą oceniani lepiej niż modele w tym wpisie.
Moi Drodzy! Rzecz się ma nieco inaczej, gdyby spojrzeć z dalszej i o wiele szerszej perspektywy.
Luksusowe domy modowe działają na zupełnie innym terytorium nie tylko cenowym, czy jakościowym, ale przede wszystkim ideowym, niż marki sieciowe. Oczywiście świat mody szeroko dostępnej wlepia ślipia w największych kreatorów, transponując ich wizje w tańsze zamienniki produkowane w liczbie hurtowej . Jednak to kreatorzy stoją na szczycie łańcucha pokarmowego- zgodnie z zasadą, że 1% społeczeństwa ma największy wpływ na pozostałe 99%, niezależnie od dyscypliny. Jednak to co uchodzi niezależnym finansistom chronionym przez związki i układy, nie ma się tak samo do biznesu fashion. Tutaj, żeby mieć wpływy, trzeba umiejętnie szafować świadomością ruchów i zmian społecznych, wyczuwać atmosferę, rozumieć epokę i wyrażać się poprzez jej tętno. Trzeba zrozumieć krwiobieg, układ limbiczny społeczeństw krajów rozwiniętych (bo o nich tu mowa). Nie porównujemy więc kochani idei marketingu YSL , do tego, z czym stykamy się tutaj w Polsce. Nas obchodzą przecież bokiem wszystkie te krótsze i także trwalsze nastroje awangardowej estetyki. Te wszystkie krótkie loty bardziej w Punk, rockabilly, aranżacje ekscentryczne, hippie, futuryzm i inne wypryski popkultury. Światowa gospodarka pędzi jak koń dźgnięty ostrogami (i nieco naćpany, a do tego z górki i z kulawym kopytem, o którym wszyscy udają, że nic nie wiedzą ;)). Produkty wyskakują z linii produkcyjnych, jakby trwała wieczna Gwiazdka, a trzy rydwany świata : Stany, Indie i Japonia, oraz ten „skośny” gdzie się to wszystko produkuje narzucają nowe tempo masowości. Wszystko pod hasłem „musisz to cholera mieć! Mieć, mieć, mieć!”. I tak powstaje nowa mega lukratywna gałąź rynku, w oparciu o kolejny megalodon danych i cyferek. Guess what? Taaaak, wlaśnie tak- jest super androgenizm po całej linii. To już nie tylko kwestia trzeciej i czwartej płci. To jest wszędzie. Jest technologia zajmująca się wszystkim i ludzie będący wszystkimi na raz. I to nie od dziś. To zaczęło się gdzieś po trendach hippisiarskich. Nagle wszyscy wszystko mogli. Lata 80/90 to był bufor tego trendu, a teraz jesteśmy w apogeum. I moda , ludzie kochani, po prostu to odwzorowuje. Moda luksusowa ma stosunkowo niewielką tradycję produkcji i dostępności masowej. od Haute Couture, do podziurawionych rajstop u YSL- ile minęło? Zaledwie mrugnięcie kilku dekad. I teraz jest zezwolenie na wszystko. Androgenizm też. Zobaczcie jak oni przepychają granice. Wszyscy wielcy kreatorzy mają korzenie w okolicy połowy XXw. Oni tworzyli rocka i przerabiali glamour. Nie ma dla nich tematów nie do podjęcia. A w końcu androgenizm nie ma być sexy. Ma być jazzy, and cool. I na pewno mocno na fali glamrocka. A to ewidentnie konik mody…
PS: Pamiętajcie, to wszystko to tylko iluzja. Te reklamy nie mają Was zachęcać do kupowania. Nie na tym przecież polega rola 99% wytworów marketingowych. To tylko propaganda, rozrywka, metafora i zabawa konwencją. To jest show. Nie można tego czytać w dosłowności 1:1.
Po prostu czysta kreacja…
Doroto, no jestem w dużym szoku, świetna lektura. Widać, że znasz się na rzeczy i ciekawie piszesz – przeczytałem z przyjemnością.
Co jak co – zgadzam się w pełnej rozciągłości. Moda, szczególnie ta niezbyt użytkowa – wybiegowa, staje się polem do popisu dla projektanta. Marka musi wyryć się w świadomości bogatszych klientów, którzy z czasem „przepchną” te klimaty w tańsze zamienniki przez, po prostu, częste ich użytkowanie. Tańsze marki oferują dosłownie kopie lepiej sprzedających się przedmiotów z wysoko pozycjonowanych marek. Zara jest tego wprost dosłownym przykładem, kopia za kopią. Czy to źle? Uważam, że nie. Klient kupujący w Zarze nie odbierze zarobku oryginalnemu projektantowi, bo to zupełnie inna pólka cenowa i jakościowa. Jest poniekąd symbioza mimo ewidentnego podpieprzania pomysłów.
Zaś co do „kobiecości”, nie spojrzałem na to w ten sposób. Tacy mężczyźni faktycznie, nie mają się podobać – mają być kobiecy, tyle.
PS2 (wybaczcie, ale chyba już z rok nie pisałam nic w internetach ;)):
Coco mawiała:
„Moda- to, co dziś ładne, ale za kilka lat będzie brzydkie.
Sztuka- to, co dziś brzydkie, a za kilka lat będzie ładne.”
Wychodzi na to, że (o dziwo) to właśnie dziś, moda jest sztuką ;]]
Rzeczywiście istnieje tendencja, o której piszesz. Być może wytłumaczeniem jest ogólny kult młodości i tzw. thinspiration, przez co nawet marki, których targetem są dojrzali mężczyźni, wybierają do swoich kampanii modeli, którym bliżej do dziecka, niż prawdziwego faceta. Kto wie… Mimo to, uważam, że nie jest to zjawisko powszechne. Wśród najbardziej popularnych i kasowych modeli, większość stanowią bowiem mężczyźni z prawdziwego zdarzenia. Na potwierdzenie mych słów zapraszam do siebie, gdzie pokusiłem się o stworzenie listy najgorętszych nazwisk w męskim przemyśle modowym. Pozdrawiam : )