Casualism Blog Moda Męska – Bordowe Nike Roshe, streetwear
Momenty, podczas których styl ubierania się wywołuje stwierdzenia jak „nie poznaję Cię”, to momenty, które czasami lubię wprost nieziemsko. Pewnego rodzaju szok, niedowierzanie otoczenia i bycie na świeczniku czasami wywołują u mnie wyłącznie pozytywne myśli. Tak było w dniu robienia zdjęć. Całość zestawu niby ciemna, niby czarna, niby niezbyt wyróżniająca się – choć w stylu, który z początku powodował u mnie wyłącznie strach, brak komfortu i luzu.
Każdy z nas zna uczucie gdy ubranie nie współgra z charakterem i początkowo wymaga, niczym zbyt wąskie spodnie – rozchodzenia. Przyzwyczajenia trzeba wyplenić dając możliwość popisu nowym rzeczom.
Taką przyjemnością był ten dzień. Na górze czarna bluza rozpinana typu crew-neck, więc mająca kołnierz okrągły bez kaptura. Taki fason jest zdecydowanie jedynym przeze mnie akceptowalnym w przypadku bluz, z prostych z resztą względów – kaptury od jakiegoś czasu nie są przeze mnie dobrze oceniane.
Pod spodem bluzka, długa, z długimi rękawami. Kupiłem ją skuszony podobieństwem do znanych wyrobów firmy Rick Owens. Pełne zadowolenie wymagające początkowego obycia, choć to przyszło mi niezwykle łatwo.
Na nogach woskowane jeansy, które niestety przez zimę były przeze mnie zbyt rzadko użytkowane. Powód tego jest prosty. Ciężko do tych spodni dopasować poprawnie okrycie wierzchnie, które nie będzie przeszkadzało w wyglądzie tych właśnie spodni. Na szczęście zbliża się czas, kiedy do akcji wkroczą bluzy, marynarki, koszulki czy bluzki – sama niesłabnąca, ogromna przyjemność.
Nike Roshe z kolei to rzecz, którą szczerze miłuję w kwestii komfortu i wyglądu z resztą. Moja kolorystyka (Team Red) nie jest już dostępna i raczej nigdy nie będzie, pomijam tu oczywiście żałosne podróbki, których radzę się wystrzegać. Co ciekawe, kolorystyka ta zaczyna osiągać horrendalnie wysokie ceny, rzędu 800-1200 złotych. Sama przyjemność obserwować takie rewelacje, oczywiście po ich zakupie 😉
Bluza – Pull&Bear, Podobna, choć nieco inne, ale równie ciekawe wykończenie kieszeni bocznych
Bluzka – Zara, tutaj w innym kolorze, który notabene również posiadam i prezentowałem w poprzednim wpisie
Spodnie – Pull&Bear, Podobne
Buty – Nike Roshe
Bluzko-sukienko-koszulkom męskim mówię stanowcze nie!
Jasne, ta koszulka może wywoływać dziesiątki skojarzeń, niekoniecznie pozytywnych 😉
No no street pełną gęba, podoba mi się!
Dzięki czarek!
Team Red chodził za mną od samego początku, teraz jak widzę tylko ich dostępność za granicą i cenę to mnie chce trafić… 🙁
Trzeba było kupić, ja dosłownie trafiłem na ostatnią parę gdy szedłem po skórzaną kurtkę. Wyszedłem z butami 😉
Odważnie, ale co to dla Ciebie 😀
😀
podoba mi się okropnie, lubię taki minimalizm, przełamany jakimś fajnym akcentem, Ty postawiłeś na bordowe roshe, które są świetne. Oj obejrzałabym się za Tobą na ulicy 🙂
Wielkie dzięki! Bardzo miłe słowa 🙂
oryginalnie , nieszablonowo i nietypowo – wszystko ze wzgledu na charakter tej koszulki, fajnie to wyglada. choc nie wiem jakby bylo bez tej bluzy?
Nie wiem, do czasu gdy zdejmę bluzę jeszcze daleko 😉 Dzięki.
„Najkacze” idealnie ożywiają całość, która jest spójna i bardzo męska!
Wielkie dzięki!
Bardzo fajna stylizacja i moje klimaty 🙂 bardzo lubię monochromatyczne zestawienia „z ta kropka nad i”. Dla mnie 10/10 🙂
Dzięki! Spodziewałem się Twojego komentarza, nie zawiodłem się 😉
A czy spodnie nie są czasem ciut za długie?
Zgadza się, względem kanonów klasyki owszem, względem streetwearu warto by spodnie załamywały się w kilku miejscach, szczególnie wąskie i woskowane.
nówki, niedeptane 😉
Dbam 😉
Śledzę Twoje blogowe poczynania od dłuższego czasu, aczkolwiek szczerze muszę przyznać, iż coraz mniej przypadają mi do gustu Twoje ostatnie stylizacje. Wcześniej obracałeś się w modzie stricte klasycznie męskiej (marynarki, koszule, formalne/pół-formalne buty, itp), którą w przyjemny dla oka sposób „odformalizowywałeś” w swoich zestawieniach. A od pewnego okresu czasu idziesz bardziej w stronę streetwearu, hipstertiady, unisexowych ciuchów, które dużo lepiej wyglądają na kobiecym ciele, aniżeli na męskim. Szczególnie w tym zestawieniu trochę za bardzo z tym pojechałeś, bo praktycznie od stóp do głów (sportowe buty, woskowane rurki, bluzko-sukienka). Żeby nie było – no hejt – just love 😛 Takie tylko moje luźne spostrzeżenie, stałego i wiernego czytelnika 😉
Szczerze mówiąc niezbyt dobrze rozumiem Twój komentarz 😉 Ostatnio na Blogu był zarówno garnitur, jak i eleganckie zestawy koordynowane z fioletowymi spodniami, czy marynarką w pepitkę. Nie widzę (mówiąc absolutnie poważnie!) żadnych różnic względem „historii”. Fakt jest taki, że kiedyś pokazywałem zestawy raz tydzień lub dwa, więc padało na głównie elegancję. Aktualnie staram się przeplatać elegancję z konkretniejszym casualem, tak mi w duszy gra. Gdybym ścieżką innych blogerów zaczął zestawy pokazywać raz na dwa tygodnie to uwierz mi – ale mógłbym zależnie od chęci dyktować Casualism pod elegancję, albo absolutny casual. A że moje tempo jest zabójcze to pokazuję to, co mam na sobie w dniu robienia zdjęć. Gdybym raz na dwa tygodnie dawał skrajną elegancję, byłbyś zadowolony? 😉
Moim zdaniem elegancja nie polega na ciągłym noszeniu garnituru i tym podobnych. Polega ona na umiejętnym dobraniu swietnie wyglądającego zestawu w każdym stylu i na każda okazję, tak jak robi to Bigwig 🙂
A ja czekam na zestaw z desert boot Clarck, kiedy będzie?
Bigwig, pokazujesz tak skrajne style, że chyba nie odnalazłeś jeszcze tego, z którym się identyfikujesz. Jak bym miał wskazać na jakiś element charakterystyczny w Twoim stylu ubierania, to byłby to chyba tylko… kolor czarny. 😉
Styl nie musi być jednorodny. Inaczej. Niejednorodny styl, to też własny styl. Wychodzę z założenia, że ubrania mają dawać frajdę, satysfakcję, przyjemność. Nie ograniczenia, brak akceptacji przez własny umysł. Ubieranie się to nie powinna być walka, to powinno być spełnianie swoich zachcianek, tworzenie satysfakcji przez użycie dokładnie tego, czego się chce użyć. Ja nie mam jednorodnego stylu i nigdy nie będę miał. Znam ludzi, którzy ubierają się z przyzwyczajenia. Zakładają na siebie ciuchy, które lubią, ale z zazdrością patrzą gdy znajomi ubierają coś, czego oni nie włożą. Nie z powodu „brzydkości” tych rzeczy, a z powodu „niemożności” własnego umysłu. Ja jestem tego wyzbyty. Chcę założyć garnitur – założę. Na drugi dzień być może założę dresowe spodnie. Bo czemu nie? Mając jakąkolwiek, choćby najmniejszą ochotę – zrobię to z paskudną przyjemnością. Swoją drogą Casualism na pewno na tym fakcie mocno korzysta 😉 A za kolor czarny akurat dziękuję, bardzo fajne skojarzenie.
Wlasnie autor tego bloga, jest jednym z nielicznych blogerow ktory prezentuje odmienne style, co uwazam jest bardzo fajne, kazdy znajdzie cos dla siebie, poza tym patrzac tez troche glebiej, na innych stronach czeka sie tydzien na post, tutaj post jest co chwile, do tego mnostwo poradnikow, ktore uwazam sa kawalem swietnej roboty, nie jest to typowo szafiarski blog, a nawet stawiajac go na tle innych, tak jak napisales wczesniej, mozna wziac zarowno inspirke na casual jak i elegancje. Dla mnie autorze trzymaj tak dalej, czekam na kolejne wpisy z niecierpliwoscia zarowno stylizacyjne jak i poradnikowe i wszelakie ciekawostki!
Za to Cię cenię Big wig. Nie idź śladem innych blogerów, wyróżniasz się i to plus Twój!
Czytałem właśnie, że ten model najaczy jest jednym z wygodniejszym. Chyba się skuszę, ale na trochę nowszy model – ponoć ciupkę mniej wygodne – Flyknit, ale walczą o pierwszeństwo zakupu z New Balance Deconstructed.